To mogła być kolejna tragiczna historia o ludzkiej bezmyślności i zwierzęcym cierpieniu. Tym razem – dzięki czujności przechodnia – zakończyła się inaczej. Wczoraj ktoś nie przeszedł obojętnie obok psa zamkniętego na kilka godzin w nagrzanym samochodzie. Zwierzę było bliskie udaru cieplnego – jego właścicielka... poszła do aquaparku. Pies cierpiał w ciszy, uwięziony w metalowej pułapce. Na szczęście ktoś zareagował. Wezwał pomoc.
Eksperci ostrzegają: już po kilku minutach temperatura wewnątrz zamkniętego pojazdu może przekroczyć 50°C. Zwierzęta nie pocą się jak ludzie. Nie powiedzą, że źle się czują. Nie poproszą o pomoc. One po prostu cicho cierpią – z językiem przyklejonym do podniebienia, z bijącym jak szalone sercem, z płucami walczącymi o oddech. Pozostawienie psa w nagrzanym samochodzie, nawet na „chwilę”, to nieodpowiedzialność, która może zakończyć się śmiercią zwierzęcia.
Zostawiając psa w aucie „tylko na chwilę”, właściciel naraża go na cierpienie i śmierć. Nie tłumaczmy tego zakupami, wizytą w urzędzie, czy wypadem do aquaparku. Dla psa może to być ostatnia „chwila”.
Zwierzęta nie są na chwilę.
One nie mają głosu. Ale mają nas.
Policja po raz kolejny apeluje o rozsądek. A my przypominamy, że za oknem przetacza się fala upałów. Zwracajmy uwagę na to co się wokół nas dzieje. Nasza reakcja może uratować komuś życie.
Źródło: Małopolska Policja