– "Miałem sytuację, w której prezydent został wybrany, a ja mówię: nie podoba mi się ten prezydent, to może go nie zaprzysięgnę, pobędę sobie prezydentem" – mówił marszałek, wskazując, że tego typu sugestie miały paść tuż po ogłoszeniu wyników wyborów.
Wypowiedź nie przeszła bez echa. Mecenas Bartosz Lewandowski złożył już wniosek dowodowy do Prokuratury Okręgowej w Warszawie o przesłuchanie Hołowni w charakterze świadka. – "Podżeganie do popełnienia czynu zabronionego jest przestępstwem samoistnym" – podkreślił Lewandowski, sugerując, że nawet jeśli Hołownia nie uległ propozycjom, sam fakt ich istnienia wymaga wyjaśnienia.
Sprawę skomentował również Rafał Leśkiewicz, rzecznik prezydenta elekta, podkreślając, że słowa marszałka są wstrząsające. – "Mówi to druga osoba w państwie, wskazując, że tuż po wyborach przychodzili do niego politycy i prawnicy, namawiając do złamania konstytucji" – zaznaczył.
Na razie nie wiadomo, kim byli wspomniani "różni ludzie". Nie ma również dowodów potwierdzających, że takie rozmowy rzeczywiście się odbyły.
Część komentatorów politycznych sugeruje, że Hołownia mógł mówić z przesadą, chcąc unaocznić powagę sytuacji politycznej po wyborach. Czy była to emocjonalna wypowiedź, czy ujawnienie realnych zakulisowych nacisków? Tego – być może – dowiemy się dopiero po ewentualnym przesłuchaniu marszałka.
W sieci zawrzało:
Program Polsatu można obejrzeć tutaj:
Portal zaznacza sobie prawo do usuwania komentarzy, bez uprzedzenia osoby komentującej. Pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy.