Z OSTATNIEJ CHWILI
Powiatsuski24.pl zaprasza na naszą partnerską stronę - MalopolskaInfo24.pl po więcej informacji z regionu, a także InfoOnline24.pl po więcej informacji z Polski. Znajdziesz nas na Facebooku!
Dodano dnia 11.10.2021, 18:29
Na Mickiewicza przyszedł czas na trudne pytania [Babia Góra - Kalwarianka]
W Suchej Beskidzkiej coraz wyraźniej słychać głosy o pilnym wysłaniu sygnału SOS z Mickiewicza. Babia Góra dotarła do momentu, w którym z niepokojem spogląda za siebie. Za plecami suskiego klubu w tabeli został już tylko odstający od reszty stawki Libiąż. Ostatnia taka sytuacja na szczeblu okręgowym miała miejsce jeszcze w poprzedniej dekadzie, gdy Babia Góra spadała na 3 sezony do A-klasy.

Na samym wstępie pojawia się kłopot: trudno znaleźć w słowniku odpowiedni przymiotnik poza „nieudane” na sobotnie spotkanie zawodników Łukasza Miki. Minimum w postaci nie stracenia gola udało się utrzymać tylko przez godzinę gry. Kluczowy okazał się brak odpowiedzi z drugiej strony boiska – bramkarz Kalwarianki przez całe spotkanie mógł podziwiać Mioduszynę zamiast reagować na potencjalne zagrożenia ze strony jedenastki Babiej Góry. A ich ilość sprawiłaby kłopot nawet realizatorowi skrótów, gdyby tylko istniały prawa telewizyjne do wadowickiej ligi okręgowej. Najbliżej okazji, którą dałoby się uznać za autentyczną szansę na zmianę wyniku, zespół był w 61. minucie, gdy przez sekundę ważyła się decyzja arbitra co do (ostatecznie nieodgwizdanego) rzutu karnego po kontrowersyjnym odepchnięciu dobiegającego do podania Gabriela Janiczaka przez Adama Frączka. Pozostałe próby osiągnęły pułap najwyżej chwilowego zrywu i pomeczowej statystyki. Każdy z zawodników ma świadomość, że to nie była marka Babiej Góry, jaką sami wcześniej wywalczyli.



Przed rzuceniem mniej lub bardziej dyplomatycznej krytyki w stronę zespołu warto jednak przypomnieć sobie, że wszyscy jesteśmy na szóstym szczeblu ligowym w Polsce. Zawodowstwo oficjalnie zaczyna się 2 poziomy wyżej (po reorganizacji lig za rok nawet 3). Zawodnicy na boisku nie grają za wielotysięczne kontrakty, a wesela czy rozpiski w pracy potrafią przetrzebić skład do pustej ławki rezerwowych. W tym wszystkim wciąż przecież chodzi o pasję do piłki w wolnym czasie. I właśnie tej zabawy w swój ulubiony sport brakuje. Zmieniły się wyjścia drużyny na boisko – nie ma już miejsca na rozpraszacze dnia meczowego. Bliskość lub pobyt w strefie spadkowej nie sprzyja w osiągnięciu mentalnego spokoju przed meczem.



Drużyna zauważalnie ugina się pod ligowymi turbulencjami. Za przeciekające punkty często nie odpowiada klasa rywala, tylko jego umiejętność wykorzystywania błędów Babiej Góry. W sobotę Kalwarianka potrafiła skorzystać z nich bez zbędnych kalkulacji. W 59. minucie Dawid Rupa zdecydował się na płaski i niezbyt mocny strzał z rzutu wolnego z okolicy 20 metra. Piłka posłana płasko obok muru dostała nietypowej rotacji o murawę i odskoczyła tuż przed rękawicami interweniującego Michała Pająka, znajdując miejsce tuż przy słupku pilnowanym przez bramkarza suskiego zespołu.



Po ośmiu kolejnych minutach gospodarze ponownie musieli ustawić piłkę na środku boiska. Zawiodła całkowicie komunikacja Pająka z resztą zespołu. Po krótko rozegranym rzucie rożnym między Rupą a Frączkiem, pierwszy z nich ponownie przejął piłkę i po dwukrotnym minięciu Amadeusza Żmudy wzdłuż linii szesnastu metrów oddal lekki strzał po ziemi między obronę Babiej Góry. Pająk mógł tylko bezradnie odprowadzić piłkę do siatki, wcześniej będąc zasłonięty przed całą akcją. Ostatni gol został stracony w modelowym kontrataku z 80. minuty, który Kalwarianka przeprowadziła od własnego pola karnego na 3 podania, z których jedno było wybiciem piłki dośrodkowanej z rzutu wolnego suszan. W ostatniej fazie całej sekwencji Karol Buraczek wystawił piłkę na wolne pole do Patryka Kosowskiego, a zawodnik gości zdołał wyprzedzić Jakuba Talagę jako ostatniego defensora i złapać Pająka na wykroku. W całym meczu piłka w siatce znalazła się pięciokrotnie, jednak przed zmianą stron gol Janiczaka nie został uznany przez faul na graczu Kalwarianki, a trafienie gości padło z pozycji spalonej.



Runda jesienna wciąż jeszcze nie musi być spisana na straty. Rywale cały czas pozostają widoczni na horyzoncie - od 10. miejsca w tabeli (5 pozycji w górę) Babią Górę oddziela dystans zaledwie trzech punktów, a do bycia w połowie tabeli potrzeba jeszcze dodatkowych dwóch punktów. W najbliższą sobotę zespół czeka wyjazd do Libiąża, który na boisku traci najwięcej goli i punktuje najmniej w ligowej stawce. Na Mickiewicza musi zatem zostać zadane kilka pytań, a czasu na odpowiedzi już nie ma.



Tomasz Mielczarek



Babia Góra Sucha Beskidzka – MKS Kalwarianka Kalwaria Zebrzydowska 0:3 (0:0)

Gole: Rupa (59′, 67′), Kosowski (80′)

Kartki: Sadowski (10′), Janiczak (49′), Wójtowicz (58′), Gołuszka (58′), Frączek (61)′, Saichuk (69′), Żmuda (90′+2)

Babia Góra: M. Pająk - Żmuda, P. Burliga, J. Talaga (83′ J. Bańdura), G. Talaga, W. Kadela (72′ Drabik), M. Wójtowicz (79′ Sz. Szwed), Ł. Gołuszka, P. Pacyga (67′ P. Bala), M. Stróżak, G. Janiczak (80′ J. Gałuszka).

Kalwarianka: K. Kozieł – D. Hobrzyk, V. Saichuk, A. Sadowski, A. Frączek, W. Kołodziej (59′ P. Kosowski), K. Buraczek (68′ H. Paździorko), D. Sermak, A. Kryjak, M. Oleksy (86′ G. Tymoszuk), D. Rupa (80′ K. Skrzypiec).



Dodaj komentarz
Redakcja Portalu PowiatSuski24.pl informuje, że nie odpowiada za treść komentarzy użytkowników.
Portal zaznacza sobie prawo do usuwania komentarzy, bez uprzedzenia osoby komentującej. Pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy.
Captcha image